jesień

wrzesień - on przyszedł tak szybko
bez rudych liści, szalonych burz
budził chłodnym wiatrem
mgłą tulił zakamarki ulic
smutną myśl wyuczył

październik - złocił się w słońcu
potem dni nożyczkami skracał
sypał kasztanami
zielone liście brązem zdobił
wieczne przemijanie

listopad - często deszczowy
w kałużach topił łzy rozstania
stukał o parapet
grób wszystkich jesieni przystroił
ojciec samotności

czterowers

znów skronie o podłogę
niepozbierane milczenie
to musi być ciekawe
- - - umrzeć

erotyk

straciłem przytomność
zahaczając o absolut 

kiedy żądze osiągnęły apogeum
kiedy nasze ciała skręcały się w miłość

czułem niepewny grunt pod stopami
więc szedłem powoli, asekuracyjnie
by z dokładnością samobójcy
stawiać kolejne kroki

nie czując strachu, nie pamiętając bólu
bez sprzeciwu, bez jakiejkolwiek nadziei

trwałem w tym słodkim zawieszeniu
przyjemnym aspekcie ludzkości